Karnawał to okres zimowych bali i zabaw. Rozpoczyna się najczęściej w dniu Trzech Króli, a kończy we wtorek przed Środą Popielcową, która oznacza początek Wielkiego Postu i oczekiwania na Wielkanoc. Nie można jednoznacznie określić jego długości ponieważ wiąże się to ściśle z ruchomością Świąt Wielkiej nocy, a w szczególności Środy Popielcowej. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje jednak, że mimo długości karnawału, ludzie bawią się i często zapomina się dzięki temu o ogólnych problemach codzienności.
Podczas gorących karnawałowych nocy zwykle nie brakuje smakowitych drinków, których nadmiar często kończy się porannym bólem głowy, a który przypomina że z alkoholem nie należy przesadzać :)
Temat tego posta nasunął mi się ponieważ przeczytałam ostatnio bajkę „O diable Wódkorobie i o kmiotku Charłaku”, w której zawiera się wielka ludowa mądrość. Była ona "ku przestrodze" opowiadana przez wiele pokoleń, a dotrwała do naszych czasów dzięki spisaniu jej przez etnografa Zygmunta Glogera (1845-1910).
"O djable Wódkorobie i o kmiotku Charłaku"Był sobie kmiotek, biedak nad biedaki, bo nie tylko grosza nigdy w oczy nie widział, ale często gęsto i kawałka chleba nie miał, a o omaście i mowy nie było. A tu z łaski czy za karę, dał mu Pan Bóg dziatek dwanaścioro. Z żoną więc i dziatkami wiodąc żywot charłacki, Charłakiem był przezwany.
Raz kmiotek Charłak, poszedł orać w pole, i wziął z domu ostatni okrajec chleba.
Orze, orze, i już było samo południe, kiedy puściwszy spracowane woliki na trawę, sam siadł na miedzy, wziął węzełek, rozwinął, spojrzał na okrajec chleba i zadumał się srodze.
Był on pracowity, dobrego serca, żonę dziatki serdecznie kochał, dla nich w pocie czoła pracował, dla nich tylko pod brzemieniem biedy nie upadał. Popatrzył więc, westchnął i znowu węzełek z chlebem na miejscu położył.
- Posilę się później, to mi nie tak prędko znowu jeść się zechce, i cokolwiek oszczędzi się dla dziatek — pomyślił biedak, wstał i do roboty poszedł.
Kiedy Charłak nad okrajcem chleba rozmyślał, tuż przy nim stał djabeł niewidzialny i dumał, jakiegoby figla wypłatał biedakowi?
Więc ukradł bies chleb z węzełka i ciekawy, co kmieć pocznie, gdy nie znajdzie chleba, usiadł na miedzy, chleb zjadł i czekał.
Długi czas Charłak przemagał głód dokuczliwy, nakoniec rzekłszy: „człowiek jestem" - poszedł do węzełka, wziął, rozwinął - a tu chleba niema!